Obserwacja siebie i codzienności dostarcza mi wielu przemyśleń. Gdybym tylko zastosowała je w życiu, to… byłoby prościej. Jednakże taka moja natura (a pewnie nie tylko moja), że czasem moje przemyślenia muszą sporo czasu „poleżeć”, żebym wyciągnęła z nich wnioski. Skoro jednak przemyślenia już są we mnie, to je zapisuję.
1. Myślenie. Najbardziej lubię w ciągu dnia chwile, kiedy nie myślę. Im bardziej się temu przyglądam, tym bardziej wiem, że myślenie jest najlepsze w ograniczonych dawkach. Pułapką w myśleniu jest zbyt głębokie wchodzenie w analizowanie i rozważanie, zazwyczaj wiele dobrego z tego nie wychodzi. Bo…
2. Intuicja. Warto, bardzo warto, oprócz myślenia skupić się na intuicji i zaufaniu sobie, temu, co wiemy, tam w środku. Zbyt dużo analizowania i myślenia ogranicza umiejętność wsłuchiwania się w intuicję. Myśli swym ciężarem często przytłaczają lekką jak piórko intuicję i pozbawiają nas wrażliwości i uważności na nasze intuicyjne przebłyski. A one zazwyczaj są tym, za czym powinniśmy iść. Bo…
3. Serce. Jak często wsłuchujemy się w głos serca? To stamtąd płyną najcenniejsze informacje dla nas. Wszystko jest w nas. To „tam” wiemy, czego chcemy, co mamy robić w życiu, gdzie, jak i kiedy. To serce mówi do nas delikatnie i z wrażliwością. To nasze źródło. Co powoduje, że tak trudno jest tam zajrzeć i usłyszeć? Bo…
4. Ocena. Wszystko, co robimy, mówimy, co robią, mówią inni, co dzieje się dookoła i w nas, poddajemy ciągłej ocenie. Ocenianie rzeczy, sytuacji, ludzi i siebie lepiej zostawić w spokoju. Ocenie (surowej) podlegają także wszystkie nasze przebłyski i głosy intuicji. Ocenianie zamieńmy na obserwowanie i obecność. Bo…
5. Tu i teraz. Osiągamy wtedy stan celebrowania momentu, w którym jesteśmy. Nie wchodzimy w problemy i sytuacje, nie myślimy i nie oceniamy, w zamian otwieramy serce i wsłuchujemy się w głos intuicji. Tu i teraz powoduje, że jesteśmy jak rzeka, a życie, sytuacje, które się pojawiają po prostu przepływają. Możemy być jak kamień w rzece, być i obserwować, a możemy dać się ponieść z prądem. Nawet nie trzeba płynąć, wystarczy otworzyć ramiona i pozwolić się nieść z prądem. Bo…
6. Zaufanie. Jakikolwiek brzeg, do którego dopłyniemy, jest tym doświadczeniem, które teraz mamy przeżyć. I to jest dla nas dobre doświadczenie, niezależnie od tego, jak to wygląda (i jakkolwiek jest inne od naszych założeń i oczekiwań, a zazwyczaj jest…). Trzeba tylko zaufać, że tak jest i za wszelką cenę nie pragnąć wiedzieć, co będzie dalej i jak będzie. Bo…
7. Kontrola. To nasze ulubione działanie. Mieć wszystko pod kontrolą, każdy swój ruch. Czy tak naprawdę to jest możliwe? Czy jesteśmy w stanie mieć pod kontrolą to, co wydarzy się choćby za 5 minut? (tak? z ręką na sercu, tak?). Jeśli odpuścimy kontrolę, zaczynamy proces oczyszczania umysłu, zaczynamy proces wychodzenia z naszej strefy komfortu, proces zagubienia (a tak bardzo boimy się zagubić). Jednak powinniśmy się zagubić. Zagubienie oznacza odpuszczenie kontroli, nietrzymanie się niczego kurczowo. I dopiero wtedy, właśnie wtedy, zaczynamy latać. To wtedy odważamy się na skok do życia.
PS1. Ostatnio przeczytałam, że im więcej myślimy, tym częściej powinniśmy medytować. Podczas myślenia nasz umysł napełnia się słowami. Kiedy jest ich za dużo, trzeba oczyścić głowę ze słów. Dla mnie niekoniecznie musi to być medytacja, wystarczy spacer, cisza wewnętrzna, celebrowanie chwili w ciągu dnia, kiedy mam przestrzeń na niemyślenie i na brak słów.
Comments